December 31, 2009

NA NOWY ROK




Życzę wszystkim hedonistom:
zdrowia, bo to najważniejsze,
odwagi aby być sobą,
smaku życia,
wolności wyborów,
pięknych zapachów, dźwięków, obrazów

oraz (tak jak obiecałam):
ognia i żaru na codzień...
:) 



Dzisiaj podjęłam się zrobienia drugiego tortu w życiu. Pierwszy zajął mi cały dzień i wylądował na podłodze w jednej sekundzie, zanim zobaczyła go jubilatka. To była swego rodzaju przepowiednia...


Ten dzisiejszy jest równie nieporadny, tak samo się starałam, ale mam nadzieję, że jego koniec będzie znacznie bardziej optymistyczny. Trzymajcie kciuki. Urodziny mojego księcia już o północy...

December 28, 2009

MADERA - wyspa dla botaników i przyjaciół leśników

Chcieliśmy uniknąć szaleństwa przed świętami i pochodzić jeszcze chwilę w sandałach. Maderę nazwałam wyspą dla emerytów, botaników i przyjaciół leśników. Było zupełnie pusto, ciepło (18-22C) i dziwnie spokojnie mimo silnych wiatrów.


Kulinarnie Madera nie rzuca na kolana: porcje za duże, tuńczyk przepieczony, kuchnia prawie bez ziół, ale.... bardzo podobało mi się to, że na targu sprzedawali wyłącznie własne produkty. Spodziewałam się wielu gatunków ryb, owoców morza. A tu niespodzianka:
- "bacalhau" suszony dorsz
- espada (black scabbardfish) - ryba żyje na bardzo głębokich wodach i wypływa płyciej (ok. 200-500 m) w nocy, wtedy tylko można ją złowić. Espadę podają jako filety z sosem z maracui lub bananów, które na Maderze rosną jak u nas jabłka.
- tuńczyk (zdecydowanie nie umieją go przyrządzać, ale gdy poprosiłam o lekko "potraktowany" był całkiem niezły )
- ośmiornica
- "lapas" - owoce morza z gatnku małż o bardzo ciekawym smaku, podawane grillowane z oliwą czoskiem i cytryną

Największą radość sprawiła nam jednak wizyta na targu, gdzie kupiliśmy filet espady (głowy gratis:), kilka pomidorów, pęczek pietruszki, marchewkę... z czego wieczorem ugotowaliśmy z przyjaciółmi zupę rybną.


Jedyne przed czym przestrzegam to stoiska na piętrze targu. Sprzedają tam hybrydy owoców: maracuja z pomarańczą, maracuja z bananem etc.  Kuszą, częstują... niestety po zakupie tych samych owoców odkryliśmy, że dolewają do nich aromatów, likierów i w tej formie podają do spróbowania.


Jedyny owoc-hybryda, wart każdych pieniędzy, to melanż banana i ananasa.


Smaku nie mogę zapomnieć do dziś. Polecam też przedziwną anonę, która przypomina gruszkę, a w smaku ma nutę banana. Na wyspie sprzedają likier z anony. Mnie najbardziej smakował likier z maracui z drobinkami owoców w butelce... Na pewno znajdzie się wkrótce w jednym z moich przepisów.
Mercado dos Lavradores
Rua Brigadeiro Oudino, Funchal

Tradycyjnym daniem mięsnym są wołowe szaszłyki (ogromnych rozmiarów) "espetada". Aromat nadają im gałęzie drzewa laurowego, na które nabite jest mięso. Piękny aromat.

Absolutnym przebojem jest chleb czosnkowy "bolo do caco". Niby proste, ale pyszne. Okrągłe chrupiące chlebki przekrojone na pół, a w środku roztopione masło z pietruszką i świeżym czosnkiem.

Zwiedziliśmy kilka miejscowych restauracji: od typowych, z poprawną kuchnią, przez restauracje na odludziu (gdzie w tym samym czasie biesiadowało chyba koło gospodyń wiejskich), po naszą ulubioną restauracyjkę w centrum Funchal, w małej uliczce. Nazywa się OLIVES, przypominała mi dobre francuskie małe restauracje, menu oparte na produktach miejscowych, ale z wyrafinowaną nutą. Mają krótkie menu (jak każda dobra restauracja), dania takich rozmiarów, aby można było (na wzór francuski) zjeść przystawkę, danie, deser... i nie paść. Podobno świetna kawa, czego potwierdzić nie mogę bo nie pijam :) Najbadziej przypadła mi do gustu pierś z kaczki w sosie porto z puree ze słodkich ziemniaków i pomarańczą. Na przystawkę świetne grillowane sardynki, zupa ze słodkich ziemniaków i zupa dyniowo-pomarańczowa. Na deser podają pyszny creme brulee, choć to nie jest bardzo portugalskie ;) Dodatkowym atutem była dobra muzyka, obsługa z klasą, wiedzą i poczuciem humoru i bardzo przystojny kucharz :)

Olives
Rua Queimada Cima
9000-065 Funchal, Portugal
291 236 004


Na "końcu świata" (Ponta do Pargo) trafiliśmy do uroczej herbaciarni CASA DE CHA "O FIO". Podano nam w wielkim dzbanku napar ze świeżej mięty, kopru włoskiego i trawy cytrynowej. Do tego mus z mango... po 5 minutach powtórka ;)


Najbardziej zauroczył mnie jeden z ogrodów botanicznych Jardim Tropical Monte Palace. 


I te zmiany krajobrazów....

December 27, 2009

I PO ŚWIĘTACH...



Były inne niż zwykle, jak zawsze w naszej rodzinie...

Jedno z nas chore, drugie bez inspiracji w kuchni, ale miło i spokojnie, z toną książek i godzinami nowej muzyki. Inspiracja kulinarna przyjdzie bez okazji.

Między książkami upiekłam dwa chleby ze strony Liski. Piwny.

Ciekawy i piękny, choć nie należy do moich ulubionych. Brakuje mi w nim lekkiego kwasu (bo niby skąd) i za dużo w nim gorzkiej nuty. Upiekłam więc drugi chleb z tej samej strony, ale zanim zrobiłam zdjęcie, zniknął... Upiekę go znowu z kilkoma modyfikacjami i napiszę wtedy o nim, bo to idealny chleb dla niecierpliwych.

Chleba będzie pewnie na blogu coraz więcej, z powodu nowych książek na mojej półce:
BREAD • Jeffrey Hamelman
CRUST • Richard Bertinet

Ale najpiękniejszą książką jaką dostałam w tym roku jest zdecydowanie:
FEED ME NOW • Bill Granger

L. natomiast przeczytał jednym tchem bardzo zabawny poradnik australijskiego autora, o tym jak zbudować ceglany piec chlebowy... I to jest moja nadzieja na ten rok... od książki do dzieła...

Dźwięki... Cinematic Orchestra x 5 (jak już to hurtowo), Retrospective E.S.T (Trio zmarłego tragicznie półtora roku temu Esbjörna Svenssona), nowa Buika (inna niż wszystkie poprzednie, bo kubańska i "sin fuego" jak na Buikę, bo jak na przeciętną niewiastę to ogień piekielny...).

Dlatego krótce będę Wam życzyć ognia i żaru na codzień... ale to wkrótce. Najpierw napiszę Wam o Maderze.

December 1, 2009

WSPOMNIENIE KRAJU BASKÓW CZYLI NALEWKA WERBENOWA


Wiem, że nie da się zrobić tej nalewki w tej chwili. Wiem, że werbena nie jest popularna w Polsce jak melisa. Wiem, że alkohol szkodzi zdrowiu. Ale... 2 tygodnie temu, po 60 dniach czekania, moja nalewka werbenowa była gotowa do spożycia i nie mogę już dłużej czekać, żeby podzielić się tym prostym przepisem.

Kilka dni tego lata spędziłam w cudnym miejscu po francuskiej stronie kraju Basków. Moi gospodarze raczyli mnie co wieczór werbenową nalewką zrobioną z liści werbeny z ich ogrodu. Wracając do Polski, zatrzymaliśmy się w Bordeaux i oprócz wina w bagażniku znalazło się miejsce na:

60 LIŚCI WERBENY
60 KOSTEK CUKRU NR 4
1 LITR EAU DE VIE

To był prezent od Helene, której jeszcze raz dziękuję za gościnę.
Nie pytajcie mnie co to jest cukier numer 4 (prostokątne kostki). Na specjalne życzenie zważę kostkę tego cukru. Eau de vie to podobno okowita. Moja butelka to wódka z owoców, 45 procent alkoholu.
Werbena ma najpiękniejszy zapach jaki znam. A smak nalewki jest trudny do opisania.

Na wiosnę postaram się zasadzić w ogrodzie krzak werbeny i wypełnię tą nalewką co najmniej jedną półkę spiżarni.

Do wielkiego słoja wrzuciłam cukier, na to liście werbeny i zalałam eau de vie (pewnie wódka też może być), po 60 dniach cukier się rozpuścił i przecedziłam płyn do karafki.

Wasze zdrowie!

November 23, 2009

GRUSZKI NA ZIMOWE WIECZORY



Co sobotę chodzę na prawdziwy targ kupować warzywa i owoce od rolników. Tych prawdziwych poznaję po tym, że mają bardzo mały asortyment, a ich produkty są jeszcze brudne od ziemii, paznokcie też :) Pozostali kupują swoje produkty na giełdzie. Cieszy mnie widok 12 gatunków jabłek, 6 gatunków gruszek...

Czuję powoli zimę za pasem. Sałata nie ma już smaku, asortyment maleje... Zostaną nam wkrótce: kapusta, ziemniaki i marchew, fasola... dobrze, że zostaną zaprawy więc nie będę na głodzie pomidorowym, ani na gruszkowym...

Zaintrygowana militarną nazwą gruszek (przysięgam, nie pamiętam czy to był marszałek, generał czy inny mundurowy:) Kupiłam dwa kilogramy i pół dnia kombinowałam co z nich zrobić. Myślałam o konfiturach z imbirem, ale obawiałam się konsystencji. Do tej pory żyję wspomnieniem cudownego deseru Pawła (gruszki gotowane w syropie, w sosie cointreau-limonkowym)... W dodatku 2 dni temu zlałam pierwszą w życiu werbenówkę i szkoda mi było wyrzucić pięknych liści werbeny, które zostały w słoju po nalewce. I tak narodził się pomysł na pijane gruszki.

2 kg dojrzałych gruszek
cukier (najlepszy jest brązowy trzcinowy, ja zrobiłam w połowie z białym)
3 gwiazdki anyżu
5 goździków
laska wanilii
woda źródlana

W garnku ułożyć gruszki obrane i wydrążone, zasypać cukrem (ja dałam mniej cukru ze względu na strach przed kaloriami), dodać przyprawy, zalać wodą i zagotować (gotować ok. 20 minut - zależy od dojrzałości gruszek). Jak tylko zrobią się trochę "przezroczyste", należy je wyjąć.

W słoiku 2 litrowym (tym, w którym zostały moje liście werbeny) układam ugotowane w syropie korzennym gruszki, potem zalewam je alkoholem:
100 ml białego rumu (oczywiście najlepiej z Martyniki)
60 ml Cointreau
60 ml spirytusu
uzupełniam syropem, w którym gotowałam gruszki (zostawiając w słoiku jedną gwiazdkę anyżu, i wanilię - jeśli ktoś nie lubi tych przypraw za bardzo, to nie należy ich wrzucać do słoika, bo smak może być zbyt intensywny).
Pierwsza degustacja była już po 2 dniach... świetne na zimową chandrę.



Tydzień później zrobiłam kolejną porcję:
Rum z Martyniki zamieniłam na ciemny rum Bacardi (nie jest najlepszy), do syropu dodałam ok 10 cm świeżego imbiru, liści werbeny już nie miałam, ale imbir i tak wszystko zdominował. Uwaga: częśćimboru zostawiłam w słoiku i po kilku dniach miałam ogniste gruszki. Idealne na przeziębienie. Jeśli boicie się ostrości -imbir należy wyjąć z syropu tuż po ugotowaniu gruszek.


Do obu wersji polecam na koniec odrobinę soku z limonki lub cytryny.

Wczoraj kupiłam ostatnie 2 kilo "mundurowych" gruszek i wypełniam kolejny słoik.

Poniżej zdjęcie z serii TFU-rczość targowa.

November 15, 2009

HATALEIPA czyli znowu zapomniałam o harmonogramie



Wciągnęłam się bardzo w pieczenie własnego chleba. Ciągle szukam raczej żytnich, modyfikuję przepisy. Uwielbiam te na zakwasie, dbam o mój, ale ciągle zapominam, że pieczenie chleba na zakwasie trzeba dobrze planować. Jeśli nastawię wieczorem zaczyn, rano muszę mieć kilka godzin na resztę, a to bardzo trudne i mało spontaniczne. Dzisiaj spróbowałam chlebka awaryjnego, fińskiego z bloga Liski. Zmodyfikowałam go jednak na bardziej żytni i troszkę zakwasowy. Wyszedł piękny i chrupiący. Trochę słodkawy (może następnym razem dodam 1 łyżkę melasy, może zamienię ją na miód z charakterem). Konsystencja świetna.

Hataleipa
8 gramów świeżych drożdży
200 ml ciepłej wody (40-45 st C)
2 łyżki melasy
duża łyżka zakwasu (dodałam wbrew przepisowi oryginalnemu z miłości do zakwasu)
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka soli
150 gramów mąki żytniej chlebowej
150 gramów mąki pszennej chlebowej
orzechy włoskie

Drożdże pokruszyłam w misce, rozgniotłam z melasą i zalałam ciepłą wodą. Ostawiłam na 10 minut. Dodałam zakwas, oliwę, sól i mąkę żytnią, wymieszałam.
Dodałam mąkę pszenną, wymieszałam dobrze maszyną (KitchenAid), dodałam orzechy.
Przełożyłam ciasto do keksówki wysmarowanej olejem i wysypanej ziarnem amarantusa.
Odstawiłam na ok. 2 godziny (czekałam aż ciasto urośnie ponad formę).
Pieczenie: piekarnik nagrzałam do 230 st C. Wstawiłam keksówkę z wyrośniętym ciastem oprószonym wcześniej mąką. Podlałam blachę pod kratką wrzątkiem. Po 10 minutach zmniejszyłam temperaturę do 210 st C i piekłam jeszcze 20 minut. Na koniec (przez 10 minut) trzymałam chleb na kratce w piekarniku już wyłączonym, żeby skórka dolna się wysuszyła.

November 11, 2009

SERNIK - DWIE CZEKOLADY


Sernik to moje ulubione ciasto. Wolę te klasyczne, raczej lekkie. Wyjątkiem są serniki czekoladowe. Liska zrobiła kiedyś pyszny sernik z białą czekoladą i jagodami na czekoladowym spodzie. Potraktowałam go wyłącznie jako inspirację i poddałam się instynktowi. Oto efekt:

CIASTO:
80 g masła
140 g mąki
80 g cukru
3 łyżki kakao
1 bardzo małe jajko (jeśli bez jajka to należy dodać 20 gram więcej masła, ciasto będzie wtedy bardziej chrupiące)

składniki zagniatam ręką, wstawiam do lodówki na godzinę

MASA SEROWA:
baza:
5 żółtek
120 g cukru brązowego
1 budyń śmietankowy
1.2 kg twarogu śmietankowego (mielonego np. President - tłusty, śmietankowy; ja używam twarogu z Mławy, ale znalazłam go tylko w jednym sklepiku na Kabatach)
olejek pomarańczowy
200-300 ml mleka (jeśli twaróg jest mielony można dać mniej, ilość mleka zależy od gęstości twarogu)
100 g czarnej czekolady
100 g białej czekolady

- żółtka ucieram z cukrem, dodaję mleko, budyń i twaróg
- jeśli twaróg jest mielony wystarczy dobrze utrzeć składniki, jeśli nie jest mielony - używam blendera; miksuję tak długo aż uzyskam masę o konsystencji śmietany
- dzielę masę na pół
- do pierwszej połowy dodaję stopioną czarną czekoladę + odrobinę olejku pomarańczowego (opcjonalnie)
- do drugiej części dodaję białą czekoladę bardzo drobno pokrojoną lub utartą
- ciasto wykładam w okrągłej formie tak aby pokryło prawie całą blachę, łącznie z bokami
- wkładam na 10-15 minut do nagrzanego piekarnika (180 stopni)
- wlewam jedną masę (najpierw czarną)
- po 15 minutach wlewam drugą

Miałam nadzieję, że masa dolna zetnie się na tyle, że utrzyma białą masę na górze. Nie udało się, ale starałam się wylewać ją łyżką z odstępami, tak aby sernik był czarno-biały.

- po kojenych 15 minutach pieczenia, na wierzch ułożyłam mrożone jagody (można pokryć całą powierzchnie sernika)
- piekę jeszcze ok. 15-20 minut (w ostatniej fazie zaczyna się powiększać; jeśli lekko popęka należy go wyłączyć)
- studzę w otwartym piekarniku
- chłodzę w lodówce co najmniej 12 godzin

DRUGIE PODEJŚCIE DO TEMATU:



Wciąż nie jestem zadowolona z ciasta. Chyba ciasto z pokruszonych herbatnikow i masła będzie lepsze. Jeśłi ktoś ma przepis na dobry spód chrupiący to poproszę. Myślę, że wystarczy dodać więcej masła i ominąć jajko. Spód z herbatników zawsze mnie odstrasza, bo w samych cistkach jest już dużo chemii.

W drugim podejściu do sernika zrobiłam więcej masy białej i mniej czarnej. Ominęłam jagody. Poza tym najpierw 15 minut piekłam pierwszą masę a potem druga wyłożyłam na tyle ostrożnie, że utworzyła górną warstwę.
 

November 10, 2009

KAPUŚNIAK ORIENTALNY


Od czterech dni jest zupełnie szaro. Jest wystarczająco mdło za oknem, żeby jeść łagodne smaki. To był pomysł jednej chwili.

• łyżka oliwy do podsmażenia cebuli cukrowej
• jedna średnia cebula cukrowa
• 40 dag kapusty kiszonej (można zrobić z dodatkiem słodkiej - pół na pół - jeśli ktoś nie lubi kwaśnych smaków)
• litr bulionu (warzywnego lub mięsnego)
• szczypta ziaren kopru włoskiego i kuminu
• 2 gwiazdki anyżu
• 4 goździki
• 2 lub 3 ziarna zielonego kardamonu
• 2 łyżki sosu śliwkowego
• 200 ml przecieru pomidorowego (passata lub koncentrat ale wtedy ok. 2 łyżek) - ja dodałam domowego lekkiego keczupu (100ml) - przepis wkrótce
• odrobina soli
• miód lub cukier dla zrównoważenia kwasu kapusty (ilość zależy od kwasowości kapusty dlatego należy dodawać stopniowo i próbować)
• jedna mała papryczka chili (dla amatorów ostrych smaków)

Cebulę podsmażam w garnku na oliwie, dodaję kapustę, zioła, sos śliwkowy, zalewam bulionem, dodaję pomidory, na końcu równoważę kwasowość cukrem lub miodem (lub większą ilością sosu śliwkowego), kardamon lekko wyciskm, żeby aromat był silniejszy.

Zupa zdecydowanie najlepsza jak się przegryzie czyli na drugi dzień.

November 8, 2009

BROWNIES Z BURAKAMI


Podobno należy jeść plony własnej ziemii. Tej zasady mogę się trzymać bez problemu gdy w przepisie są buraki. To jedno z najbardziej niedocenianych warzyw. Moi znajomi Francuzi patrzą na buraki z obrzydzeniem, w ich sklepach można je dostać w postaci gotowanej...

Na moim targu pojawiły się buraki podłużne (opisane są jako miodowe). Są bardziej delikatne i słodkie. Wymagają krótszego pieczenia.

Szukając przepisów z burakami natknęłam się na stary wpis jednej z moich ulubienic La Tarine Gourmande.

Przepis skusił mnie nie tylko oryginalnym zastosowaniem buraków, ale przede wszystkim brakiem proszku do pieczenia. Brownies są bardzo pyszne, nie za słodkie, proste i wyszły nawet tak opornej przepisom jak ja. Podaję lekko zmodyfikowany przepis, którego oryginał znajdziecie tutaj:

  • 100 g ciemnej czekolady (użyłam 70% czekolady do deserów)
  • 100 g mąki
  • 100 g tartych migdałów
  • 110 g cukru
  • 90 g miękkiego masła
  • 4 całe jajka
  • 200 g drobno utartych surowych buraków
  • wanilia lub paczka cukru waniliowego
  • płatki migdałowe do wysypania foremki
1. Najpierw przygotowuję i ucieram buraki.

2. Miksuję jajka z masłem i cukrem (+cukrem waniliowym) na bardzo puszystą pianę (idealnie sprawdza się tutaj mój "kiciuś").

3. Dodaję stopioną czekoladę (aby się nie przypaliła, topię ją w garnku na parze z odrobiną wody).

4. Kiedy masa jest jednolicie czekoladowa dodaję mąkę, tarte migdały i wanilię (jeśli nie używałam cukru waniliowego). Na końcu buraki. Dokładnie mieszam.

Mikser jest o tyle wygodny, że utrzymuje puszystość masy, dzięki czemu brownies mają dobrą konsystencję.

Płaską formę smaruję masłem, posypuje płatkami migdałów (jako opcja), wykładam masę i piekę przez 30 minut (nie dłużej) w piekarniku rozgrzanym wcześniej do 180 stopni. Sprawdzam nożem czy brownies są upieczone przed wyciągnięciem (patyczek lub ostrze noża powinno być suche).
Drugi raz upiekłam brownies z połową buraków (100g) i też były pyszne. Kusi mnie jeszcze, żeby dodać tam rumu albo innego alkoholu. Jeśli ktoś ma pomysł jakiego i ile, to poproszę.
Fotografia: copyright Leszek Szurkowski

November 3, 2009

MÓJ PIERWSZY CHLEB



Przepisy, zalecenia, cierpliwość, czekanie... To trudne słowa dla tygrysa-strzelca.

Ale upiekłam mój pierwszy chleb, zachęcona rezultatem pierwszego ciasta, które udało mi się z przepisu dzień wcześniej i po telefonie Liski (23:00):
– Masz mąkę żytnią?
– Mam.
– To wrzuć do garnka 20 dag zakwasu, 300g mąki żytniej, 300g wody i zamieszaj, odstaw na noc.
– To ja mam upiec chleb?
– Tak, jutro Ci powiem co dalej.
– Ale mój zakwas jest w lodówce...
– Jesteś profesjonalistką, więc będzie dobrze. :)

No i zamieszałam. Chleb żytni na zakwasie. Na początek dodałam 10g drożdży, które przed zmieszaniem zaczynu z resztą mąki pokruszyłam na dnie garnka i posypałam łyżeczką cukru, żeby się rozpusciły. Dalej jak w przepisie. Podobno sekret chrupiącej skórki to foremka z wodą wstawiona na początku na dół piekarnika.

A wieczór później jadłam już kanapkę na moim pierwszym chlebie żytnim na zakwasie...

November 2, 2009

KOOPERATYWA KULINARNA


W piątek była kooperatywa kolacyjna u J.:
K. przywiózł wędliny od Taty, L. przyniosła nieziemskie chleby i sernik czekoladowy, ja gotowałam zielone curry warzywne, dzieci robiły spektakl, sąsiedzi wpadli na chwilę... To był idealny wieczór.

Na dobranoc:
- To kiedy się widzimy?
– Może śniadanie w niedzielę?
– Naleśniki?
M.:– Ja zrobię nadzienie.
L: - Ja usmażę naleśniki
J.: - Ja zrobię sos
L. ... jak zwykle sfotografuje :)

I tak właśnie było...

Podaję przepis na swoją część naleśnika, choć najbardziej interesujący był sos śliwkowy J.

• pół kilo twarogu śmietankowego (używam mielonego)
• 2 żółtka
• ciemny cukier trzcinowy (ok. 3 łyżek, ale zawsze próbuję)
• wanilia
• niezastąione rodzynki macerowane w rumie i cointreau (wiem, że jestem mało kreatywna, ale nie umiem ich zastąpić, mimo wielu prób)


Dzisiaj zrobiłam pierwszy w życiu chleb żytni na zakwasie. 5 telefonów, konferencje na skypie, konsultacje, obawy.. i jest... piękny, mój, skórka chrupiąca, w środku puch... Tak jak obiecywałaś:) Dziękuję,że przełamałaś moje lody :)
Zdjęcie wkrótce...

October 6, 2009

ADDIO POMIDORY 2009, CZYLI TATAR Z PIECZONYCH POMIDORÓW



Smak polnego pomidora jest dla mnie święty. Co roku próbuję zrobić jak najwięcej słoików i zatrzymać ten aromat na całą zimę. Oprócz klasycznego sosu pomidorowego w tym roku wymyśliłam 2 nowe potrawy z pomidorem. Dzisiaj pierwsza z nich.

TATAR Z PIECZONYCH POMIDORÓW

kilogram pomidorów (malinowe lub podłużne, im mniejsze tym lepsze, koniecznie bardzo dojrzałe)
2 nieobrane ząbki czosnku
oliwa
sól
świeża bazylia

• pomidory (z naciętym dołem lub całkowicie ścięte od dołu) ułożyć w całości w foremce razem z czosnkiem; foremkę najpierw skropić dobrą oliwą i posypać solą kamienną lub grubą morską
• piec w temperaturze ok. 180 stopni ok. 20 minut (nie wolno ich za bardzo rozgotować, skórka powinna odejść sama)
• kiedy pomidory ostygną, wycisnąć miąższ ze skórek, odcedzić na sitku (wodę pomidorową można potem wykorzystać do zupy)
• miąższ po odsączeniu zmiksować w blenderze wraz z czosnkiem pieczonym (obranym), łyżką oliwy, solą i bazylią

opcja: odrobina starego, gęstego balsamico

Podawać z chlebem typu focaccia lub grzankami z oliwą.

Zagadka: czyjego autorstwa chleb jest na zdjęciu? Odpowiedź na zaprzyjaźnionym blogu :)

October 1, 2009

TIRAMISU NA ZŁAMANE SERCE


To jeden z najłatwiejszych deserów jakie znam. I jeden z niewielu, który zaspokaja wszystkie zmysły. Dawno nie robiłam tiramisu. Zmysły rozbudziła Liska i postanowiłam zrobić swoją wersję. Mocno upajającą... ze względu na ilość alkoholu. Nie miałam w domu amaretto – skończyło się tak jak zawsze... rum z Martyniki jest dobry na wszystko... a Cointreau...


Deser dedykuję przyjaciółce, która musi w pracy pisać mądre teksty; szef ma kryzys wieku średniego, za oknem wiatr, a serce płacze...

Tiramisu:

4 żółtka
piana z 2 białek
¼ szklanki cukru (ok. 60 g)
250g serka mascarpone
200g włoskich biszkoptów do tiramisu
2 zakrętki białego rumu (używam tylko tego z Martyniki)
2 zakrętki Cointreau
duży kubek mocnej kawy
kakao do ozdoby

Ucieram żółtka z cukrem.
Dodaję serek mascarpone, potem Cointreau.
Na końcu delikatnie mieszam z pianą.

Malutkie naczynia wykładam biszkoptami nasączonymi kawą z rumem, na to masę serową, potem druga warstwa herbatników i mascarpone.... szczelnie przykryte do lodówki na jedną dobę.

Kakao sypię dopiero przed podaniem, inaczej jest wilgotne i mało efektowne.

Que bella Italia ....
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popular Posts