Przepisy, zalecenia, cierpliwość, czekanie... To trudne słowa dla tygrysa-strzelca.
Ale upiekłam mój pierwszy chleb, zachęcona rezultatem pierwszego ciasta, które udało mi się z przepisu dzień wcześniej i po telefonie Liski (23:00):
– Masz mąkę żytnią?
– Mam.
– To wrzuć do garnka 20 dag zakwasu, 300g mąki żytniej, 300g wody i zamieszaj, odstaw na noc.
– To ja mam upiec chleb?
– Tak, jutro Ci powiem co dalej.
– Ale mój zakwas jest w lodówce...
– Jesteś profesjonalistką, więc będzie dobrze. :)
No i zamieszałam. Chleb żytni na zakwasie. Na początek dodałam 10g drożdży, które przed zmieszaniem zaczynu z resztą mąki pokruszyłam na dnie garnka i posypałam łyżeczką cukru, żeby się rozpusciły. Dalej jak w przepisie. Podobno sekret chrupiącej skórki to foremka z wodą wstawiona na początku na dół piekarnika.
A wieczór później jadłam już kanapkę na moim pierwszym chlebie żytnim na zakwasie...