Showing posts with label GARDEN. Show all posts
Showing posts with label GARDEN. Show all posts

October 11, 2012

MALINA • WERBENA • PRASÓWKA czyli jak przetrwać zimno

Rozpieszczona polską wiosną i latem, a nawet kawałkiem jesieni, z trudem przystosowuję się do jesiennych temperatur. Choć widoki powalają na kolana, zdecydowanie wolę kiedy mi za gorąco niż za zimno.

Robię więc przetwory rozgrzewające, głównie nalewki, w celach leczniczych i prewencyjnych oczywiście. Na patelnie dostały się też maliny. Ponieważ zawsze lubię coś dodać, tym razem poszłam w moje ulubione zioło: werbenę cytrynową. Wyhodowałam ją sama z małej sadzonki kupionej w szkółce. W poprzednich sezonach bez problemu była dostępna u Państwa Jabłońskich, o których można przeczytać w najnowszym numerze FOOD&FRIENDS. Dla mieszkańców Francji, zdobycie werbeny nie powinno być trudne.  Tam jest tak popularna jak nasza melisa.

Mam jeszcze zaległy numer Jamiego. Temat przewodni to też lekarstwo na zimno: WE LOVE CURRY czyli wszystko o kuchni indyjskiej i jej wpływach na kuchnię angielską (Jamie's classics wirh a spicy twist). Ten numer jest bardzo dla mnie ;)

MALINY Z WERBENĄ
(przepis własny)

500 g malin
70-100 g cukru trzcinowego (w zależności od słodkości malin)
kilka kropel soku z limonki (dozować na smak)
4 gałązki werbeny cytrynowej

• maliny poddusić na patelni z cukrem przez ok. 10 minut
• dodać całe gałęzie werbeny (ok. 20-25 cm) i dusić na bardzo małym ogniu
• odstawić na godzinę, żeby było więcej aromatu
• po godzinie usunąć gałęzie werbeny
• w razie potrzeby dodać odrobinę soku z limonki
• zagotować i przełożyć do wyparzonych słoików
• zakręcić natychmiast i obrócić do dołu wieczkiem
• po 30 minutach można słoiki postawić normalnie i powinny być prawidłowo zawekowane :)

Podaję do lodów lub wyjadam łyżką.

Ciepła życzę.

September 4, 2012

POMIDOROWY ZAWRÓT GŁOWY I ZAPASY NA ZIMĘ

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

Gotowanie zdecydowanie mnie relaksuje. To  mój najlepszy sposób na stres i odreagowanie. Jest jednak wyjątek... Kiedy przychodzi wrzesień, a ja na gwałt robię zapasy na zimę. Moja kuchnia wygląda jak po wybuchu (bomby pomidorowej), zużywam jeden fartuch dziennie, manicurzystka powinna wtedy brać ode mnie podwójną stawkę, a mój towarzysz ma zakaz zbliżania się do kuchni, a komentarze na temat stanu mojego miejsca TFUrczości kończą się dla niego bardzo niekorzystnie.

Takiej wiosny i lata w Polsce nie pamiętam w całym swoim, niekrótkim już, życiu. Co tydzień myślę, że pogoda jest zbyt piękna, żeby trwała i tak co tydzień ;) Wrzesień zaczął się wyjątkowo onirycznie. Każda część obejścia mojego domu pachnie inaczej. Najintensywniej od strony zdziczałego sadu sąsiadów, gdzie wkrótce będę miała aromaty cydru made in Poland.

Ta aura, temperatura i słońce w dużej ilości są odpowiedzialne za jakość pomidorów.
Na targu u moich dwóch ulubieńców kilka gatunków i każdy tak słodki i dojrzały, że po raz pierwszy prawie nie dosładzałam sosów. Zrobiłam sosy "grubo ciosane"z podłużnych paprykowych i bawolich serc. Skóra schodziła sama bez parzenia. Z tradycyjnych gruntowych, przepuszczonych przez sito do sosów,  powstał materiał na wszystko co można w nich zimą udusić. Przerobiłam 25 kilo!

Przepis na pomidory znajduje się pod tym linkiem. W tym roku, dodałam jeszcze drobno posiekaną cebulę cukrową, którą udusiłam na samym początku na oliwie i zrezygnowałam z wina. Przede mną dzień odgruzowywania kuchni, ale spiżarnia pełna.

Ostatnia chwila na ogórki. Udało mi się kupić ostatni rzut gruntowych i mam już ponad 20 słoików kiszonych dziadka Kazika, które bardzo polecam. 

Jutro Szczecin, moje miasto. Nie byłam prawie dwa lata... Wstyd! Ciekawe co się zmieniło i czy nadal pieką mój ulubiony chleb. Szczerze mówiąc nawet nie wiem co miałabym w Szczecinie polecić kulinarnie... Mama mi wtedy gotuje ;)

Jeśli robić pomidory to teraz, natychmiast. Potem będą tylko z chłodni. Takie lato może się szybko nie powtórzyć, więc do garów! Przy okazji stałam się jeszcze bardziej ekologiczna, bo wykorzystałam prawie wszystkie słoiki po kupnych specjałach. Bazylia z własnego warzywnika, cytrynowa, wysiana z nasion kupionych w dużym markecie. Polecam na przyszły rok. 

A to moje motto na zimę wyryte z sercem przez I LOVE NATURE :) 
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

August 3, 2012

TARTA MIGDAŁOWA Z MORELAMI I TYMIANKIEM

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Tarta czy ciasto? Nieważne... Ważniejsze, że skórka tarta i tymianek cytrynowy własnej produkcji, że ciasto zniknęło dość szybko, choć był to stuprocentowy eksperyment...
Ciasto nie jest zbyt mokre, ale całkiem niezłe. Dla doświadczonych: można dodać 1-2 łyżki jogurtu, żeby było bardziej wilgotne. Wypróbuję następnym razem. Im większa foremka tym będzie lepsza proporcja moreli i ciasta. Nie za słodkie, nie za tłuste :)

Połączenie moreli i tymianku nie jest zbyt nowatorskie, ale zawsze sprawdzone. Często robię słoiki z morelami z tymiankiem i cukrem zamiast tradycyjnych konfitur morelowych. 

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

TARTA MIGDAŁOWA Z MORELAMI I TYMIANKIEM CYTRYNOWYM
(przepis własny)

• 110 g cukru
• 3 jaja
• 150 g mąki pszennej
• 180 g tartych migdałów
• szczypta soli
• 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (5-6 g)
• 35 g miękkiego masła
• skórka otarta z 2 cytryn
• kilka gałązek tymianku (użyłam cytrynowego)
• 0,5 kg moreli
• cukier trzcinowy do posypania
• olejek pomarańczowy i cytrynowy

– cukier i jaja ubiłam mikserem na bardzo puszystą pianę
– pozostałe suche składniki wymieszałam w osobnej misce i dodałam do jajek z cukrem
– utarłam ręcznie
– dodałam parę listków tymianku, skórkę cytrynową, parę kropel olejków i bardzo miękkie masło
– dalej utarłam ręcznie tak, aby masło dobrze się połączyło
– dużą formę do tart wyłożyłam papierem do pieczenia
– wyłożyłam masę i wcisnęłam do dna  połówki moreli skórą do dołu
– posypałam świeżym tymiankiem dla dekoracji i obficie posypałam cukrem trzcinowym wierzch ciasta (najwięcej morele)
– piekłam ok. 50 minut w piekarniku na termoobiegu na 175 stopni (do suchego patyczka)

Jeśli ktoś wypróbuje z jogurtem i będzie nadal OK bez zakalca, proszę o feedback ;)
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

July 5, 2012

DEBIUT WARZYWNICZY

To jest mój pierwszy sezon we własnym ogrodzie, który jeszcze w połowie nim nie jest. Mam klęskę urodzaju... I obiecuję, że już nigdy, po przeczytaniu etykiety na nasionach, nie pomyślę: "rozstaw roślin 30x40 cm... zwariowali? Przecież to nigdy takie wielkie nie będzie..." I tak, mam co chciałam: gąszcz pomidorów, dżunglę liści cukinii i wielowarstwą uprawę, w której przetrwają tylko najwyżsi i najsilniejsi... Na szczęście zioła świetnie sobie radzą i będzie w tym roku sporo nalewki werbenowej. I zaczynam sezon na kwiaty cukinii...

Za rok odrobię lekcje uważniej i z większym zaufaniem do roślinnych instrukcji obsługi.

Jedno się sprawdziło w tym roku:
ziemia z obornikiem to jedyny sposób na dobre i bujne warzywa. Podobno dzięki temu mają smak... I słońce, którego na pewno im nie brakuje. 


May 5, 2012

JAK ZIEMIA UCZYŁA KOBIETĘ POKORY – mój pierwszy ogród

Wychowałam się w bloku, z małym balkonem, na którym do tej pory rodzice sadzą mnóstwo kwiatów. Nigdy nie sądziłam, że grzebanie się w ziemii wciągnie mnie bardziej niż wypady do centrum do dobrej knajpy. Wkrótce zdziczeję kompletnie. Wcześniej niż planowałam... i dobrze.

Od ponad roku mieszkam w domu moich marzeń. Właściwie go sobie wymyśliłam, potem znalazłam i do tej pory nie wiem, jak to się stało, że w nim mieszkam. Dom ma niewielką działkę, ale po pierwszych przymiarkach do jej zagospodarowania, odetchnęłam z ulgą, że nie mam większej. Żeby uniknąć błędów zatrudniliśmy projektantki, aby nasze wyobrażenia, połączone z brakiem wiedzy, nie dały opłakanego rezultatu. Dziewczyny z Giardino, zrobiły piękny projekt po ankiecie bardziej szczegółowej niż wizyta u psychoanalityka. Przypominało mi to wydobywanie tzw. design brief od naszych klientów. Metoda sprawdziła się też na polu projektowania ogrodów. Im precyzyjniej opiszesz parametry i upodobania, tym krótsza droga do przełożenia wyobrażeń niepopartych wiedzą na realny projekt. Mam już plany, rzuty, wizualizacje, dokładne wytyczne, co sadzić, gdzie, w jakiej odległości, jak pielęgnować... Myślę, że realizacja całości potrwa co najmniej dwa lata. Zaczęliśmy od cisów, głogów i tulipanów.

Szachownice zamarzły i nie pokazały się wiosną. Winobluszcz przemarzł pierwszej jesiennej nocy przy -2 C... Wkrótce czeka mnie kolejna walka z chwastami. Pierwszą bitwę wygrały chwasty. Do trawnika daleka droga.

Magnolia: kwiatów sztuk dwie ;) Już za rok powinny być trzy ;)

– "Za ile lat mogę mieć orzechy z tego drzewa?"
– "Za 7 powinny już być" 

Ten projekt będzie niezłą lekcją pokory.

Najbardziej spieszę się z warzywnikiem, choć Pani na targu, powiedziała, że ogórki na polu sieje dopiero za tydzień... Nie mam więc wielkiego poślizgu. Znalazłam deski i w przyszłym tygodniu mój Adam Słodowy zaczyna prace. Tymczasem nabieram świadomości i przestaję wyrzucać śmieci organiczne. Wszystkie obierki, ogonki, ogryzki idą do ziemii, gdzie za 4 miesiące posadzę czereśnie. Robienie kompostu będzie już stałym punktem programu i pewnie okaże się, że wywóz śmieci ograniczę do połowy.

Za płotem stary sad, jabłonie zdziczałe, ale kwiatów mają tyle, że tym razem rzeczywistość przeskoczyła wyobrażenia o raju. Nie ruszę się stąd do września.
I coraz bardziej rozumiem ulubione powiedzenie przytaczane przez moją drugą połowę:
“If you are not able to find
the whole world
in one small square of a garden -
do not travel - you are blind”


Nie ostrzegł mnie, że mój ogród zastąpi mi podróże i przestanę za nimi tęsknić jak kiedyś...
Za tydzień pierwsze obrazki z budowy warzywnika. A potem dalsze kroniki ogrodnicze.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popular Posts