January 3, 2012
RZYMSKIE WAKACJE I CIASTECZKA Z WIŚNIĄ
To był bardzo intensywny pobyt. Kilometrów nawet nie liczę, ale tylko tak wyobrażam sobie poznawanie Rzymu. Ostatni raz byłam tam gdy miałam 14 lat i zdecydowanie wszystko zmieniło dla mnie proporcje. Po ostatnich doświadczeniach ze Stambułem, tym razem nie oczekiwałam niczego :) A dostałam od Rzymu tak dużo, że zaledwie złapałam klimat. To była na pewno jedna z wielu wizyt w wiecznym mieście.
Po pierwsze historia, która budzi niezwykły respekt, a z drugiej strony jest tak namacalna i dostępna na każdym kroku, że trudno jej nie chłonąć.
Po drugie rytm. Zupełnie łagodnym i przystępnym miastem okazał się Rzym. Bez biegu, bez wielkiego hałasu, tłumy też łatwo było ominąć, gdyż tłum chodzi zawsze razem... wystarczy skręcić w prawo i jest cisza. Ludzie mili i kompletnie nie zorientowali się, że ja zupełnie po włosku nie mówię. Nie wyprowadzałam ich z błędu i udawałam, że włoski, francuski i hiszpański to jedno :)
Po trzecie 15 stopni i 5 dni słońca pod koniec grudnia...
Po czwarte fryzjerzy - najciekawszy obiekt fotograficzny :) Trafiliśmy na bardzo stary zakład i zaproszeni do środka zrobiliśmy całą sesję fotograficzną.
Po piąte: targi, gdzie życie wre i można kupić cytryny pachnące... cytryną ;) – wkrótce zalewam moje przywiezione dwa kilo na limoncello.
Po szóste spaghetti frutti di mare.
Po siódme pizza i ciasteczka z wiśniami (con visciola). Te ostatnie polecone przez koleżankę z dzieciństwa w jednej z bardziej obleganych piekarni Forno Campo de' Fiori (za kwiatami). Pizzę długości dwóch metrów robią Panowie ugniatając ją palcami, spektakl wciągający.
Potem ciepłą pizzę sprzedają na kawałki. Obok cukiernia gdzie można kupić ich słynne ciasteczka z wiśniami pachnące masłem.
Jest też wersja z marmoladą pomarańczową. Jadłam je na zmianę i do tej pory nie wiem, które wolę. Ostatnim razem odkryłam też migdałowe kuleczki z tym samym nadzieniem. Żałowałam, że dopiero ostatniego dnia.
Innych przeżyć kulinarnych nie było. Podobało mi się na Trastevere. Na pewno są tam najfajniejsze knajpki. To taki włoski Montmartre albo Prenzlauer Berg. Sporo tam młodych lokalnych i niezłe jedzenie i puby.
Tylko co zrobię z reszty 2 kg cytryn, których skórki pójdą na limoncello. Przecież nie wyrzucę... Czekam na sugestie.
Subscribe to:
Posts (Atom)
Popular Posts
-
Sernik to moje ulubione ciasto. Wolę te klasyczne, raczej lekkie. Wyjątkiem są serniki czekoladowe. Liska zrobiła kiedyś pyszny sernik z b...
-
Placki drożdżowe piekę, odkąd się uparłam, że na Wielkanoc nie będziemy kupować żadnych ciast. I tak piekę jakieś 15 lat... :) Popisowy pla...
-
Szukając koszyków do wypieku chleba trafiłam na sklep , który wygląda na raj... Hert Ul. Odlewnicza 4a 03-231 Warszawa Zamówienia: 02...
-
Od dwóch lat jestem w ciągłej podróży. Zmieniam kuchnie i przystosowuję moje menu do czasu, budżetów, dostępności składników i sprzętu, wiel...
-
© Margotka • Illucucina We Francji jest wiele smaków, lecz spróbujcie znaleźć na ich targach zwykłe śliwki... O twaróg też proszę wszyst...
-
Pierwszy raz widziałam w polskim sklepie marlina (Leclerc na Ursynowie). Konsystencją przypomina tuńczyka, jasny kolor. Podobno nie jest u...
-
Królik to mięso, którego jedzenie wzbudzało u mnie najwięcej wyrzutów sumienia. Jednak po tylu latach wyjazdów do Francji i słuchaniu teks...
-
Gotowe ciasto francuskie to produkt, który zawsze warto mieć w domu (również zamrożone). Ze wszystkich przepisów z ciastem francuskim, t...
-
Mądre książki o zdrowym żywieniu mówią, że najlepiej jest jeść produkty lokalne i sezonowe. W Polsce zimą króluje włoszczyzna, cebula i zi...
-
Nawet latem nie trzeba rezygnować z makaronu. Tę pastę pierwszy raz zaserwował mi Pan R. Nie wiem dokładnie jak ją robił, ale spróbowałam ...