Spokojnych Świąt z miejsca gdzie wiatr dziś szaleje.
December 24, 2013
Wesołych Świąt
Zgodnie z tradycją, idę pod prąd. W tym roku, bardziej niż zwykle. To będzie moja pierwsza wigilia w Kraju Basków. Zamiast karpia będzie indyk w figowej marynacie. Zamiast kapusty zrobię eksperyment krewetkowy po tajsku, ale przywiozłam mak i piekę makowiec.
Spokojnych Świąt z miejsca gdzie wiatr dziś szaleje.
Spokojnych Świąt z miejsca gdzie wiatr dziś szaleje.
November 25, 2013
CHLEB Z SIEMIENIEM LNIANYM NA ZAKWASIE
To mój czwarty tydzień rzymskiej przygody. Uczę się języka, robię wiele kilometrów pieszo każdego dnia, obserwuję tutejsze życie, ale nadal nie jestem gotowa żeby napisać o tym dziwnym doświadczeniu.
W międzyczasie zapraszam Was na krótką opowieść o brązie z chlebem z siemieniem lnianym w tle.
A Ci, którzy szukają kulinarnych prezentów na święta może znajdą coś ciekawego na stronach Red Onion, gdzie (o zgrozo!) zawsze chcę zamówić połowę asortymentu. :) Życzę silnej woli ;)
W międzyczasie zapraszam Was na krótką opowieść o brązie z chlebem z siemieniem lnianym w tle.
A Ci, którzy szukają kulinarnych prezentów na święta może znajdą coś ciekawego na stronach Red Onion, gdzie (o zgrozo!) zawsze chcę zamówić połowę asortymentu. :) Życzę silnej woli ;)
November 11, 2013
JEDZ, MÓDL SIĘ, KOCHAJ - ITALIA - EMILIA ROMAGNA
Po intensywnym okresie zawodowym przyszedł czas na zmiany. Choć historia Elisabeth Gilbert nie była dla mnie inspiracją (tak oczywista, że trudno na to nie wpaść samemu), to moje nowe życie trochę ją przypomina. Trochę uciekam przed smutną jesienią, trochę nie chcę być tam gdzie byłam.
Przystanek pierwszy – Włochy – Emilia Romagna – wrzesień
Swoją przygodę zaczęłam już we wrześniu w Emilia Romagna. Zdarzyła się jakby na zachętę dalszych wojaży i spadła mi jak gwiazdka z nieba na koniec pięknego lata. 4 dni intensywnej przygody kulinarnej w mało znanym u nas regionie Włoch, a warto pamiętać, że trzy wielkie symbole włoskiej kultury kulinarnej: Parmigiano Reggiano, prosciutto di Parma i spaghetti "bolognese"* to właśnie Emilia Romagna. Oprócz sztandarowych symboli regionu, Emilia Romagna kryje znacznie więcej atrakcji i wyrobów regionalnych.
*nazwa najpopularniejszego sosu spaghetti bolognese jest jak najbardziej błędna. Naprawdę powinno się nazywać go al ragu. Jeśli we włoskiej restauracji widzicie w karcie spaghetti bolognese, to możecie być pewni, że jej menu powstało wyłącznie dla cudzoziemców. O tym jak zrobić prawdziwy i pyszny sos mięsny do makaronu, zapraszam na blog Pistachio, mojej czarującej od pierwszego uśmiechu towarzyszki podróży.
1. SERY:
SQUACQUERONE DI ROMAGNA
Pierwszy dzień minął nam pod wpływem nie tylko wina, ale przede wszystkim dwóch kompletnie odległych smakowo serów. O żadnym z nich wcześniej nie słyszałam i choć moje upodobania smakowe bliższe są parmiggiano niż mozzarelli, tym razem zaczarował mnie ser świeży i biały jak śnieg. Gdybym miała opisać squacquerone, określiłabym go jako coś między mozzarellą a gęstą i bardzo tłustą śmietaną. Jest gładki, ani słodki ani słony. Rzadko można go spotkać w supermarketach. Najlepiej smakował mi z czystą piadiną (typowym płaskim plackiem chlebowym z regionu) i konfiturą figową (świetny też z ciemymi figami karmelizowanymi fichi caramelati). Nie mam zwyczaju pić wina w porze lunchu. Ale oparlibyście się Massimiliano? W dodatku w trzech kolorach... Różowy oczywiście zarezerwowany dla dziewczynki: córki Violi, imieniem której nazwał swoje rosato spumante. Niezła i mocna (14%) czerwona Riserva Amarcord 2008 (dla samej nazwy warto!) z przewagą szczepu San Giovese (jak twierdzi autor, to nie ta sama odmiana co San Giovese z Toskanii, z której produkuje się słynne Barolo).
Do odpowiednio dojrzałego parmezanu i midgałowych cantucci słodkie białe i ciężkie Albana passito. Droga do pierwszego noclegu nie była prosta, ale bardzo przyjemna. Więcej o winnicy TreRe położonej w pobliżu Faenzy dowiecie się na ich stronie. Oferują noclegi w kilku wersjach. Najciekawsze pokoje zdecydowanie w nowym budynku. Mają własną pracownię, gdzie produkują makaron serwowany w ich restauracji. W dniu naszej wizyty wszyscy przygotowywali się do ślubu. Wina TreRe choć nie są masową produkcją, możecie zamówić w Polsce w Formuła Wino Alberta Dąbrowskiego.
FORMAGGIO DI FOSSA
Nie wiem ile sera można zjeść jednego dnia (zaczynającego się od 14:00!), ale na pewno można słuchać o nim długich opowieści. "Professore di fossologia" - Signore Pellegrini - opowiedział nam tak szczegółowo proces dojrzewania sera w wielkiej dziurze w ziemi, że właściwie mogłabym pracować w jego muzeum. Nasz przewodnik, sam stworzył muzeum fossy i opowiada o swoich serach jak o bardzo udanym małżeństwie. Co ciekawe, Fossa Pellegrini ma swoja wielojęzyczną stronę internetową, gdzie znajdziecie szczegóły "fossologii".
Sery krowi, kozi i owczy można zdeponować na 3 miesiące w fossie Pana Pellegrini, o ile pamiętam, za 2 Euro za kilo, a po trzech miesiącach odebrać mocno dojrzały i ciężki ser. Fossy po wypełnieniu serem owiniętym w specjalne worki, są zamykane, aby odciąć dopływ powietrza i otwierane w listopadzie. Ser tak intensywny, że niektóre jego odmiany trzeba zakropić miodem. Jeden mały kawałek wystarczy intensywnością za cały posiłek. Jeśli kiedyś zawitacie do Sogliano lub okolic i będziecie kupować na okolicznych targach formaggio di fossa, szukajcie opakowań z numerem 002 (po prawej stronie opakowania), wtedy macie pewność, że leżał w fossie Signore Pellegrini. Ser jest chronionym produktem regionalnym D.O.P.
To było tylko pół dnia. Wieczorem musiałyśmy jeszcze zmieścić pyszną domową pastę serwowaną w małym agriturismo Ca'Poggio, z którego widok co najmniej zachwyca. Po kolacji goście oglądają gwiazdy. Taka rozrywka miejscowa.
Buona notte...

Relację Pistachio naszej "emilio-romańskiej" podróży znajdziecie pod tym linkiem.
Przystanek pierwszy – Włochy – Emilia Romagna – wrzesień
Swoją przygodę zaczęłam już we wrześniu w Emilia Romagna. Zdarzyła się jakby na zachętę dalszych wojaży i spadła mi jak gwiazdka z nieba na koniec pięknego lata. 4 dni intensywnej przygody kulinarnej w mało znanym u nas regionie Włoch, a warto pamiętać, że trzy wielkie symbole włoskiej kultury kulinarnej: Parmigiano Reggiano, prosciutto di Parma i spaghetti "bolognese"* to właśnie Emilia Romagna. Oprócz sztandarowych symboli regionu, Emilia Romagna kryje znacznie więcej atrakcji i wyrobów regionalnych.
*nazwa najpopularniejszego sosu spaghetti bolognese jest jak najbardziej błędna. Naprawdę powinno się nazywać go al ragu. Jeśli we włoskiej restauracji widzicie w karcie spaghetti bolognese, to możecie być pewni, że jej menu powstało wyłącznie dla cudzoziemców. O tym jak zrobić prawdziwy i pyszny sos mięsny do makaronu, zapraszam na blog Pistachio, mojej czarującej od pierwszego uśmiechu towarzyszki podróży.
1. SERY:
SQUACQUERONE DI ROMAGNA
Pierwszy dzień minął nam pod wpływem nie tylko wina, ale przede wszystkim dwóch kompletnie odległych smakowo serów. O żadnym z nich wcześniej nie słyszałam i choć moje upodobania smakowe bliższe są parmiggiano niż mozzarelli, tym razem zaczarował mnie ser świeży i biały jak śnieg. Gdybym miała opisać squacquerone, określiłabym go jako coś między mozzarellą a gęstą i bardzo tłustą śmietaną. Jest gładki, ani słodki ani słony. Rzadko można go spotkać w supermarketach. Najlepiej smakował mi z czystą piadiną (typowym płaskim plackiem chlebowym z regionu) i konfiturą figową (świetny też z ciemymi figami karmelizowanymi fichi caramelati). Nie mam zwyczaju pić wina w porze lunchu. Ale oparlibyście się Massimiliano? W dodatku w trzech kolorach... Różowy oczywiście zarezerwowany dla dziewczynki: córki Violi, imieniem której nazwał swoje rosato spumante. Niezła i mocna (14%) czerwona Riserva Amarcord 2008 (dla samej nazwy warto!) z przewagą szczepu San Giovese (jak twierdzi autor, to nie ta sama odmiana co San Giovese z Toskanii, z której produkuje się słynne Barolo).
Squacquerone na zdjęciu powyżej w miseczce.
A poniżej wspomnienie...
FORMAGGIO DI FOSSA
Nie wiem ile sera można zjeść jednego dnia (zaczynającego się od 14:00!), ale na pewno można słuchać o nim długich opowieści. "Professore di fossologia" - Signore Pellegrini - opowiedział nam tak szczegółowo proces dojrzewania sera w wielkiej dziurze w ziemi, że właściwie mogłabym pracować w jego muzeum. Nasz przewodnik, sam stworzył muzeum fossy i opowiada o swoich serach jak o bardzo udanym małżeństwie. Co ciekawe, Fossa Pellegrini ma swoja wielojęzyczną stronę internetową, gdzie znajdziecie szczegóły "fossologii".
Sery krowi, kozi i owczy można zdeponować na 3 miesiące w fossie Pana Pellegrini, o ile pamiętam, za 2 Euro za kilo, a po trzech miesiącach odebrać mocno dojrzały i ciężki ser. Fossy po wypełnieniu serem owiniętym w specjalne worki, są zamykane, aby odciąć dopływ powietrza i otwierane w listopadzie. Ser tak intensywny, że niektóre jego odmiany trzeba zakropić miodem. Jeden mały kawałek wystarczy intensywnością za cały posiłek. Jeśli kiedyś zawitacie do Sogliano lub okolic i będziecie kupować na okolicznych targach formaggio di fossa, szukajcie opakowań z numerem 002 (po prawej stronie opakowania), wtedy macie pewność, że leżał w fossie Signore Pellegrini. Ser jest chronionym produktem regionalnym D.O.P.
To było tylko pół dnia. Wieczorem musiałyśmy jeszcze zmieścić pyszną domową pastę serwowaną w małym agriturismo Ca'Poggio, z którego widok co najmniej zachwyca. Po kolacji goście oglądają gwiazdy. Taka rozrywka miejscowa.
Buona notte...

Relację Pistachio naszej "emilio-romańskiej" podróży znajdziecie pod tym linkiem.
October 22, 2013
LE MARAIS - JESIEŃ, PASTIS I PROWANSJA W PARYŻU
Są rzeczy, które smakują tylko w określonych okolicznościach i miejscach. Pastis i rose na przykład. Oba trunki nabierają uroku w Prowansji. Coroczne wakacje na Południu Francji kojarzą mi się zawsze ze specyficznym mierzeniem czasu "kwadrans do pastis; za pięć pastis...". Są miejsca w Paryżu, w których można odnaleźć odrobinę tego regionu, gdzie nawet pastis smakuje dość nieźle.
Chez Janou, to prowansalska restauracja w żydowskiej dzielnicy Le Marais. Nie próbowałam ich kuchni, ale menu jest zachęcające. Zdecydowanie polecam na aperitif. Bar słynie przede wszystkim z kilkudziesięciu rodzajów pastisa. Absolutnie obłędny wystrój wnętrza, który tworzą między innymi stare plakaty. Zawsze siadam przy barze (choć trzeba mieć szczęście z miejscem). Rezerwacja na kolację obowiązkowa.
Chez Janou
2 Rue Roger Verlomme, 75003 Paris
Le Marais tętni życiem przede wszystkim w niedziele od południa. Zdecydowanie wolę tę dzielnicę w tygodniu. Kryje wiele bardzo klimatycznych zakątków, galerii i świetnych butików. Jej najbardziej znany punkt – Place des Vosges – jest całkiem romantyczny jesienią.
Pod jego arkadami w rogu najbliższym rue Saint-Antoine, warto znaleźć drzwi na podwórze z ogrodem, który zawsze zachwyca.
Le Marais to też Muzeum Picassa – jedno z moich ulubionych. Niestety jest w tej chwili zamknięte z powodu remontu do wiosny 2014 roku.
Jesienią, kolejny punkt obowiązkowy to ogród Muzeum Historii Paryża (Musée Carnavalet). Można tam zobaczyć m.in. oryginalny wystrój sklepu z biżuterią zaprojektowany przez Alfonsa Muchę. Wstęp wolny (poza wystawami czasowymi). 23 rue de Sévigné.
Chez Janou, to prowansalska restauracja w żydowskiej dzielnicy Le Marais. Nie próbowałam ich kuchni, ale menu jest zachęcające. Zdecydowanie polecam na aperitif. Bar słynie przede wszystkim z kilkudziesięciu rodzajów pastisa. Absolutnie obłędny wystrój wnętrza, który tworzą między innymi stare plakaty. Zawsze siadam przy barze (choć trzeba mieć szczęście z miejscem). Rezerwacja na kolację obowiązkowa.
Chez Janou
2 Rue Roger Verlomme, 75003 Paris
Pod jego arkadami w rogu najbliższym rue Saint-Antoine, warto znaleźć drzwi na podwórze z ogrodem, który zawsze zachwyca.
Le Marais to też Muzeum Picassa – jedno z moich ulubionych. Niestety jest w tej chwili zamknięte z powodu remontu do wiosny 2014 roku.
Jesienią, kolejny punkt obowiązkowy to ogród Muzeum Historii Paryża (Musée Carnavalet). Można tam zobaczyć m.in. oryginalny wystrój sklepu z biżuterią zaprojektowany przez Alfonsa Muchę. Wstęp wolny (poza wystawami czasowymi). 23 rue de Sévigné.
Na tych, którzy wolą Francję północną, czeka naleśnikarnia Breizh Cafe, 109 Rue du Vielle Temple, 75003 Paris.
September 29, 2013
TARTA ŚLIWKOWO-SEROWA
To ostatni dzwonek na śliwki z targu. Te kupowane w marketach, identycznie jak pomidory przechodzą przez chłodnie. Często są zrywane niedojrzałe. Nie ma szans na dobrą tartę z takich śliwek.
Polecam opowieść o moich ulubionych barwach jesiennych i przepis na tartę ze śliwkami i serem.
Polecam opowieść o moich ulubionych barwach jesiennych i przepis na tartę ze śliwkami i serem.
September 26, 2013
ZIELONO MI
Czekając na jesień zapraszam do zielonych opowieści na blogu Red Onion. Oprócz zieleni znajdziecie sałatkę z bobu i marynowanych cytryn oraz hummus z bobu.
Wkrótce o włoskie opowieści i przepis na dżem z zielonych fig prosto z drzewa i walizki. :)
Wkrótce o włoskie opowieści i przepis na dżem z zielonych fig prosto z drzewa i walizki. :)
September 1, 2013
PARYŻ W SIERPNIU
Po dwóch tygodniach aury południowej Francji, spędziłam tydzień w Paryżu. Jeśli odwiedzać to miasto w miesiącach ciepłych, to na pewno w sierpniu. To moment kiedy prawie cały Paryż jest na wakacjach. Są oczywiście turyści, ale brak Paryżan powoduje, że miasto ma większy oddech. Jest gdzie zaparkować, dzielnice mniej turystyczne świecą pustkami, lato w pełni...
Paryż, jak większość turystycznych metropolii, ma to do siebie, że nawet będąc blisko największych zabytków, można znaleźć zakątki, bary i restauracje omijane przez turystów trzymających się zwykle głównych traktów prowadzących od zabytku do zabytku. Tak też jest w pobliżu katedry Notre Dame.
Mała uliczka, trzydzieści sekund od katedry, a na niej bardzo stara restauracja w XVI wiecznym budynku (1512 r.) Au Vieux Paris d'Arcole.
Nie wiem czy warto tam jeść – nie próbowałam – ale na pewno warto zwiedzić i wypić lampkę wina lub kir. Nam udało się nawet wejść do piwnicy z winami. Jak piszą właściciele, restauracje serwuje dania związane z regionem Aveyron.
Obok "starego Paryża" winiarnia i restauracja naprawdę godna polecenia AU BOUGNAT. Bywałam tu kiedyś po pracy na wino i fois gras na grzankach. Tym razem zjadłam kolację i nadal jestem zachwycona miejscem. Rewelacyjne wina na lampki, które można wybrać z karty ułożonej na mapie Francji.
Na tej samej wyspie (Ile de la Cité), idąc mostem Pont Neuf, jest mój ulubiony plac (Place Dauphine). Miejsce obowiązkowe wizualnie i klimatycznie. Małe bary i restauracje, też wyglądają dobrze.
Z Ile de la Cité tylko krok na Ile Saint -Louis. Na moście łączącym obie wyspy, zdarza się dobra muzyka. Tak było tym razem. Świetni wiekowi muzycy z Nowego Orleanu... mało francuscy, ale dobrze się ich słuchało siedząc na krawężniku.
W tym roku już za późno na sierpień w Paryżu, ale zachęcam w przyszłym.
Paryż, jak większość turystycznych metropolii, ma to do siebie, że nawet będąc blisko największych zabytków, można znaleźć zakątki, bary i restauracje omijane przez turystów trzymających się zwykle głównych traktów prowadzących od zabytku do zabytku. Tak też jest w pobliżu katedry Notre Dame.
Mała uliczka, trzydzieści sekund od katedry, a na niej bardzo stara restauracja w XVI wiecznym budynku (1512 r.) Au Vieux Paris d'Arcole.
Nie wiem czy warto tam jeść – nie próbowałam – ale na pewno warto zwiedzić i wypić lampkę wina lub kir. Nam udało się nawet wejść do piwnicy z winami. Jak piszą właściciele, restauracje serwuje dania związane z regionem Aveyron.
Obok "starego Paryża" winiarnia i restauracja naprawdę godna polecenia AU BOUGNAT. Bywałam tu kiedyś po pracy na wino i fois gras na grzankach. Tym razem zjadłam kolację i nadal jestem zachwycona miejscem. Rewelacyjne wina na lampki, które można wybrać z karty ułożonej na mapie Francji.
Z Ile de la Cité tylko krok na Ile Saint -Louis. Na moście łączącym obie wyspy, zdarza się dobra muzyka. Tak było tym razem. Świetni wiekowi muzycy z Nowego Orleanu... mało francuscy, ale dobrze się ich słuchało siedząc na krawężniku.
W tym roku już za późno na sierpień w Paryżu, ale zachęcam w przyszłym.
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
August 22, 2013
TARTA NA LATO - POMIDORY I MUSZTARDA
Tarty na gotowym cieście, kruchym i francuskim, goszczą często na letnim stole wakacyjnym we Francji. Ta ma wszystko co lubię najbardziej: pomidory i musztardę Dijon. Oryginalnie tę tartę przygotowuje się na tzw. "pâte brisée" czyli na kruchym cieście. Moi francuscy przyjaciele, robią ją często na cieście francuskim.
TARTA Z POMIDORAMI I MUSZTARDĄ
• opakowanie kruchego ciasta (lub ciasto kruche wg własnego przepisu) ok 200 g
• 5-6 dojrzałych pomidorów (najlepiej podłużnych, aby miały jak najmniej soku)
• musztarda Dijon
• sól
• 2 łyżki oliwy
• łyżka stołowa ziół prowansalskich
– nagrzać piekarnik do 200 stopni
– ciasto wyłożyć na okrąglą blachę z papierem do pieczenia i nakłuć widelcem*
– podpiec lekko ciasto przez ok. 10-15 minut
– pomidory pokroić w plastry
– podpieczone ciasto posmarować musztardą tak, aby przykryła ona całą powierzchnię ciasta
– ułożyć pomidory w dwóch wartwach tak aby na siebie nachodziły
– posypać ziołami prowansalskimi
– piec ok 20 minut w temperaturze 200 stopni
– podawać lekko ostudzoną
* moje znajome Francuzki nie pieką wstępnie ciasta francuskiego i wykładają pomidory na surowe ciasto.
Gdy przy stole jest przewaga mężczyzn, posypujemy tartę "lardons" czyli małymi kostkami wędzonego boczku.
TARTA Z POMIDORAMI I MUSZTARDĄ
• opakowanie kruchego ciasta (lub ciasto kruche wg własnego przepisu) ok 200 g
• 5-6 dojrzałych pomidorów (najlepiej podłużnych, aby miały jak najmniej soku)
• musztarda Dijon
• sól
• 2 łyżki oliwy
• łyżka stołowa ziół prowansalskich
– nagrzać piekarnik do 200 stopni
– ciasto wyłożyć na okrąglą blachę z papierem do pieczenia i nakłuć widelcem*
– podpiec lekko ciasto przez ok. 10-15 minut
– pomidory pokroić w plastry
– podpieczone ciasto posmarować musztardą tak, aby przykryła ona całą powierzchnię ciasta
– ułożyć pomidory w dwóch wartwach tak aby na siebie nachodziły
– posypać ziołami prowansalskimi
– piec ok 20 minut w temperaturze 200 stopni
– podawać lekko ostudzoną
* moje znajome Francuzki nie pieką wstępnie ciasta francuskiego i wykładają pomidory na surowe ciasto.
Gdy przy stole jest przewaga mężczyzn, posypujemy tartę "lardons" czyli małymi kostkami wędzonego boczku.
![]() |
Prowansję już pożegnałam, ale wspomnienia zostały. |
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
August 16, 2013
TARTA MORELOWO-BRZOSKWINIOWA NA FRANCUSKIM CIEŚCIE
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
Po ośmiu miesiącach intensywnej pracy, przeżywam istny zachwyt wyłączeniem. Od lat nie pamiętam czasu kiedy emaile sprawdzam raz dziennie i to z dużym oporem, a telefon przestał dla mnie istnieć. To mój drugi tydzień na boso i w plenerze. Jestem w raju, gdzie mimo tłumu w domu, łatwo jest być samemu. Aktualnie przy stole jest nas 19 osób, 3 pokolenia. Spotykamy się zawsze w kuchni. Co roku przestawiam się na francuską mentalność kulinarną i przełykam ogórki z octem i oliwą, słucham głosów obrzydzenia gdy wspominam o daniach z buraków, ale zawsze czekam na śmiesznie prostą tartę Laetitii, która znika w 5 minut. Jest lekko wytrawna i najlepsza z lodami waniliowymi. Nie mam tutaj siły przebicia z innowacjami kulinarnymi, ale na pewno moja wesja miałaby masę marcepanową utartą drobno pod morelami. Tarta jest bardzo prosta, wystarczy mieć opakowanie dobrego ciasta francuskiego na maśle.
Vive les vacances!
TARTA FRANCUSKA Z MORELAMI I BRZOSKWNIAMI
- opakowanie ciasta francuskiego
- 50 g twardego masła
- cukier trzcinowy do posypania
- morele i brzoskwinie (ile się zmieści)
– ciasto wyłożyć na okrąglą formę
– posypać połową masła utartego na tarce i 3-4 łyżkami cukru
– brzoskwinie obrać i pokroić w plastry
– morele pokroić ze skórą
– ułożyć na cieście, posypać cukrem i ulożyć na wierzchu resztę masła w małych kawałkach lub utartego na tarce
–piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni aż tarta się zarumieni
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
![]() |
Copyright Margotka • ILLUCUCINA |
Subscribe to:
Posts (Atom)
Popular Posts
-
Sernik to moje ulubione ciasto. Wolę te klasyczne, raczej lekkie. Wyjątkiem są serniki czekoladowe. Liska zrobiła kiedyś pyszny sernik z b...
-
Placki drożdżowe piekę, odkąd się uparłam, że na Wielkanoc nie będziemy kupować żadnych ciast. I tak piekę jakieś 15 lat... :) Popisowy pla...
-
Szukając koszyków do wypieku chleba trafiłam na sklep , który wygląda na raj... Hert Ul. Odlewnicza 4a 03-231 Warszawa Zamówienia: 02...
-
Od dwóch lat jestem w ciągłej podróży. Zmieniam kuchnie i przystosowuję moje menu do czasu, budżetów, dostępności składników i sprzętu, wiel...
-
© Margotka • Illucucina We Francji jest wiele smaków, lecz spróbujcie znaleźć na ich targach zwykłe śliwki... O twaróg też proszę wszyst...
-
Pierwszy raz widziałam w polskim sklepie marlina (Leclerc na Ursynowie). Konsystencją przypomina tuńczyka, jasny kolor. Podobno nie jest u...
-
Królik to mięso, którego jedzenie wzbudzało u mnie najwięcej wyrzutów sumienia. Jednak po tylu latach wyjazdów do Francji i słuchaniu teks...
-
Gotowe ciasto francuskie to produkt, który zawsze warto mieć w domu (również zamrożone). Ze wszystkich przepisów z ciastem francuskim, t...
-
Mądre książki o zdrowym żywieniu mówią, że najlepiej jest jeść produkty lokalne i sezonowe. W Polsce zimą króluje włoszczyzna, cebula i zi...
-
Nawet latem nie trzeba rezygnować z makaronu. Tę pastę pierwszy raz zaserwował mi Pan R. Nie wiem dokładnie jak ją robił, ale spróbowałam ...