Wnętrze Mamma Marietta zgodne z opisem w licznych recenzjach: prosta włoska knajpa bez specjalnego uroku wizualnego. Chyba sześć stolików. Oświetlenie dla mnie do zmiany, ale mogę zaciskać zęby codziennie, żeby tylko się u nich stołować.
Powody:
1. Właściciel Włoch, który cały czas obsługuje gości lub dogląda (uwielbiam dyskretną obecność autorską - ostatnio doświadczyłam jej w Butchery and Wine) – narodowość właściciela podwaja zadowolenie ;) Pomaga mu przemiła dziewczyna z wielkim wdziękiem i sprawnością (mój talerz z pustymi muszlami, został wymieniony na nowy w mgnieniu oka, zanim o tym pomyślałam)
2. Owoce morza: Jak wiadomo trudno w Polsce o frutti di mare pierwszej jakości i świeżości przygotowane z duszą. Moje linguine z owocami morza były tak dobre jak te, które zrobiła mi prawdziwa włoska mamma, Maria, w meksykańskiej wiosce :) Nie czułam rozmrożonych krewetek, ani małż. W dodatku makaron w proporcjach 1 do 3 w stosunku do owoców morza będzie mi się śnił po nocach. Dowód na końcu postu; choć zupełnie haniebne zdjęcie, ale to też wina fatalnego oświetlenia w wnętrza (w widmie przerywanym trudno się odnaleźć fotograficznie :). Zjedliśmy również ośmiornicę z grilla. Podobno tak pyszną jak w Meksyku. Na koniec sorbet mandarynkowy. Poezja.
Ceny adekwatne.
Zdecydowanie jest to miejsce dla tych, którzy wolą dobrze zjeść niż bywać.
Będę wpadać minimum dwa razy w miesiącu, co jak na dzikusa ze wsi jest wielkim wysiłkiem.
W pozostałe dni będę się zadowalać własną twórczością makaronową, a najchętniej ostatnim wytworem Illucucina: tagliatelle z szyjkami rakowymi z mocną cytrynową nutą. Chyba wreszcie przebiłam swoją ulubioną dotąd pastę. Cytrynowy aromat stał się moją obsesją. Pomoże mi przetrwać zimę.
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA |
(przepis bardzo własny)
porcja dla 2 osób z dużą ilością sosu, którego zawsze mi mało
• 180 g tagliatelle
• 1 cebula
• 1 łyżka oliwy cytrynowej
• sól morska
• 300-350 g pomidorów malinowych lub bawole serca
• 1 łyżeczka cukru trzcinowego
• skórka z jednej dużej cytryny lub nawet 1,5
• 20 ml limoncello
• 250 g szyjek rakowych
• 100 ml śmietanki 30%
• garść bazylii cytrynowej
– cebule pokroić w drobną kostkę i zeszklić na oliwie cytrynowej
– dodać pokrojone w większą kostkę, obrane pomidory
– posolić i dusić kilka minut (sos nie może być wodnisty)
– wrzucić rozmrożone szyjki rakowe
– dodać limoncello, skórkę z cytryny i odrobinę cukru (jego ilość zależy od kwaśności pomidorów, cukier ma tylko wyważyć kwasowość)
– dolać powoli śmietanę
– w międzyczasie ugotować makaron
– wrzucić tagliatelle na patelnię do sosu, wymierzać szybko i podawać z bazylią cytrynową
Myślę, że równie dorze pasta będzie smakowała z krewetkami, jeśli szyjki rakowe będą trudno dostępne. Te jednak muszą być surowe (szare), a nie wcześniej gotowane (różowe).
Buon appetito!
6 comments:
Narobiłaś mi smaku na owoce morza. O tej restauracji już słyszałam, choć raz lepiej, a raz gorzej...
Jestem pewna jednego: Twój makaron wcale nie ustępuje restauracyjnym propozycjom.
Pozdrawiam serdecznie,
E.
Dzięki E. Do Mamy na pewno warto iść na owoce morza ;) I podobno na steka, ale to wypróbuję wkrótce ;)
Pasta godna najlepszych restauracji:)maja
majaskorupska.blogspot.com
Dzieki Maja :)
nominowałam Cię dziś do Versatile Blogger Award, jako że jesteś jedną z moich ulubionych!
Maja. Dzięki ;) Ja nawet nie wiem, ze cos takiego istnieje ;) Taka jestem wyautowana ;)
Post a Comment