Kulinarnie Madera nie rzuca na kolana: porcje za duże, tuńczyk przepieczony, kuchnia prawie bez ziół, ale.... bardzo podobało mi się to, że na targu sprzedawali wyłącznie własne produkty. Spodziewałam się wielu gatunków ryb, owoców morza. A tu niespodzianka:
- "bacalhau" suszony dorsz
- espada (black scabbardfish) - ryba żyje na bardzo głębokich wodach i wypływa płyciej (ok. 200-500 m) w nocy, wtedy tylko można ją złowić. Espadę podają jako filety z sosem z maracui lub bananów, które na Maderze rosną jak u nas jabłka.
- tuńczyk (zdecydowanie nie umieją go przyrządzać, ale gdy poprosiłam o lekko "potraktowany" był całkiem niezły )
- ośmiornica
- "lapas" - owoce morza z gatnku małż o bardzo ciekawym smaku, podawane grillowane z oliwą czoskiem i cytryną
Największą radość sprawiła nam jednak wizyta na targu, gdzie kupiliśmy filet espady (głowy gratis:), kilka pomidorów, pęczek pietruszki, marchewkę... z czego wieczorem ugotowaliśmy z przyjaciółmi zupę rybną.
Jedyne przed czym przestrzegam to stoiska na piętrze targu. Sprzedają tam hybrydy owoców: maracuja z pomarańczą, maracuja z bananem etc. Kuszą, częstują... niestety po zakupie tych samych owoców odkryliśmy, że dolewają do nich aromatów, likierów i w tej formie podają do spróbowania.
Jedyny owoc-hybryda, wart każdych pieniędzy, to melanż banana i ananasa.
Smaku nie mogę zapomnieć do dziś. Polecam też przedziwną anonę, która przypomina gruszkę, a w smaku ma nutę banana. Na wyspie sprzedają likier z anony. Mnie najbardziej smakował likier z maracui z drobinkami owoców w butelce... Na pewno znajdzie się wkrótce w jednym z moich przepisów.
Jedyne przed czym przestrzegam to stoiska na piętrze targu. Sprzedają tam hybrydy owoców: maracuja z pomarańczą, maracuja z bananem etc. Kuszą, częstują... niestety po zakupie tych samych owoców odkryliśmy, że dolewają do nich aromatów, likierów i w tej formie podają do spróbowania.
Jedyny owoc-hybryda, wart każdych pieniędzy, to melanż banana i ananasa.
Smaku nie mogę zapomnieć do dziś. Polecam też przedziwną anonę, która przypomina gruszkę, a w smaku ma nutę banana. Na wyspie sprzedają likier z anony. Mnie najbardziej smakował likier z maracui z drobinkami owoców w butelce... Na pewno znajdzie się wkrótce w jednym z moich przepisów.
Mercado dos Lavradores
Rua Brigadeiro Oudino, Funchal
Tradycyjnym daniem mięsnym są wołowe szaszłyki (ogromnych rozmiarów) "espetada". Aromat nadają im gałęzie drzewa laurowego, na które nabite jest mięso. Piękny aromat.
Absolutnym przebojem jest chleb czosnkowy "bolo do caco". Niby proste, ale pyszne. Okrągłe chrupiące chlebki przekrojone na pół, a w środku roztopione masło z pietruszką i świeżym czosnkiem.
Zwiedziliśmy kilka miejscowych restauracji: od typowych, z poprawną kuchnią, przez restauracje na odludziu (gdzie w tym samym czasie biesiadowało chyba koło gospodyń wiejskich), po naszą ulubioną restauracyjkę w centrum Funchal, w małej uliczce. Nazywa się OLIVES, przypominała mi dobre francuskie małe restauracje, menu oparte na produktach miejscowych, ale z wyrafinowaną nutą. Mają krótkie menu (jak każda dobra restauracja), dania takich rozmiarów, aby można było (na wzór francuski) zjeść przystawkę, danie, deser... i nie paść. Podobno świetna kawa, czego potwierdzić nie mogę bo nie pijam :) Najbadziej przypadła mi do gustu pierś z kaczki w sosie porto z puree ze słodkich ziemniaków i pomarańczą. Na przystawkę świetne grillowane sardynki, zupa ze słodkich ziemniaków i zupa dyniowo-pomarańczowa. Na deser podają pyszny creme brulee, choć to nie jest bardzo portugalskie ;) Dodatkowym atutem była dobra muzyka, obsługa z klasą, wiedzą i poczuciem humoru i bardzo przystojny kucharz :)
Olives
Rua Queimada Cima
9000-065 Funchal, Portugal
291 236 004
Na "końcu świata" (Ponta do Pargo) trafiliśmy do uroczej herbaciarni CASA DE CHA "O FIO". Podano nam w wielkim dzbanku napar ze świeżej mięty, kopru włoskiego i trawy cytrynowej. Do tego mus z mango... po 5 minutach powtórka ;)
Najbardziej zauroczył mnie jeden z ogrodów botanicznych Jardim Tropical Monte Palace.
I te zmiany krajobrazów....
5 comments:
Zachwycił mnie Twój opis. Madera to miejsce, gdzie chcę kiedyś postawić stopy.
Ufff... to dobrze, bo ja tak nie lubię pisać. Wolę obrazy... Jeśli to Cię przekonało to mi ulżyło :) Widziałam, że jedną z Twoich ulubionych książek są "Szkice piórkiem". To wiele o Tobie mówi :)
Pięknie oprowadziłaś mnie po Maderze :)
Oj tak, to książka do której lubię wracać, odkrywać na nowo fragmenty. Delektować się zdaniami i tą ponadczasową mądrością.
Margotko,
bardzo Ci dziękuję za przesłanie linka do Twojego opisu. Przedstawiłaś w kilku zdaniach sens tego, o czym w przewodniku pisali na kilkudziesięciu stronach :)
Mam nadzieję, że we wrześniu będzie dużo słońca, bo bardzo na nie liczę.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
E.
Post a Comment