January 13, 2013

SERNIKO-BROWNIES Z WIŚNIAMI

Mimo obowiązków i ograniczeń sprzętowo-składnikowych postawiłam pielęgnować rytuał: piekę ciasta dla mojej ekipy. Okazało się, że 90 % moich współpracowników to strzelce i koziorożce ;) Przedziwna mieszkanka. Miałam ją przez 12 lat prywatnie i wydawało mi się zawsze, że jest jak Mentos wrzucony do Coca-Coli*. W pracy sprawdza się doskonale. Zupełnie tak samo jak kultowe serniko-brownies. To ciasto, które jadłam w kilku wersjach. Głównie z przepisu Nigelli, choć te akceptuję tylko gdy nie widzę listy składników. To są bomby kaloryczne, o których nie chce nic wiedzieć. Postanowiłam zrobić zupełnie swoją wersję i choć nie jest doskonała, ma na pewno znacznie mniej cukru, masła i kalorii, a wcale nie jest za wytrawna. Jeszcze ją dopracowuję, ale czekam na sugestie jeśli ktoś udoskonali ten przepis.
* (jeśli ktoś nie zna to na pewno znajdzie w sieci)

Ciasto wysyśliłam dla Neno, jednego z dwóch moich obecnych genialnych szefów, który nie ma cienia ego, ma za to wielką osobowość i talent. Dziękuję Neno i Happy Birthday!

SERNIKO-BROWNIES Z WIŚNIAMI (dla Neno)

masa brownies: 
• 3 średnie jajka
• 130 g cukru
• 120 g miękkiego masła
• 100 ml soku z kompotu z wiśni
• 170 g czekolady do deserów
• 130 g tartych migdałów
• 130 g mąki pszennej

- jajka ubić z cukrem potem ucierać dalej z miękkim masłem
- czekoladę rozpuścić w soku z kompotu z wiśni i jeszcze ciepłą powoli wmiksowywać w masę z jajek
- dodać migdały i mąkę - wymieszać

masa sernikowa:
3 jaja
16 g cukru waniliowego (1 opakowanie)
100 g cukru
750 g sera homogenizowanego tlustego (lub mielonego twarogu śmietankowego)
20 g budyniu śmietankowego
100 ml śmietanki 30 procentowej
WIŚNIE: użyłam średniej wielkości kompotu z drylowanymi wiśniami

- jajka ubić z cukrem i cukrem waniliowym
- powoli wcierać ser (używam miksera na niskich obrotach)
- dodać śmietankę i budyń i też lekko wmiksować tylko do momentu aż masa będzie jednolita
- do prostokątnej foremki wyłożonej papierem do pieczenia wyłożyć masę brownies, a na nią sernikową
- wiśnie dobrze odsączyć  i powkładać ile się zmieści. Ja dałam 2/3 dużego słoika, a mogłam spokojnie dać cały
- dla sprawnych manualnie: można masę czekoladową podzielić na pół i wyłożyć część na spód, a resztę na wierzch po włożeniu wiśni w masę serową
- piekarnik nagrałam do 170 stopni i piekłam prawie godzinę

Czekam na dalszy rozwój przepisu.
Miłej niedzieli z pozdrowieniami z Berlina.
 




January 6, 2013

ŚWIĘTO TRECH KRÓLI czyli GALETTE DES ROIS


Dziś mój ostatni dzień w Paryżu. To miasto wywołuje we mnie skrajne uczucia. Jest najpiękniejsze na świecie. Nigdzie w tak dużej masie nie ma tylu pięknych rzeczy, kamienic, sklepów, ciastek, czekolady...

Wszystko jest estetyczne: od tablic informacyjnych po karton na ciastka. Kobiety są ubrane dyskretnie, ale najczęściej bardzo dobrze: dobre jeansy, torebka, zadbane wlosy, nieagresywny makijaż. Nawet złoto, Francuzki noszą inaczej niż reszta świata. Zazdroszczę im tego, że wychowują się w kulturze wizualnej, w której trudno mieć zły gust.

Za piękną fasadą jest jednak bardzo dużo hipokryzji, sztucznej uprzejmości (wręcz teatralnej). Tutaj żyje się dobrze tylko z dużymi pieniędzmi. Z małymi można się cieszyć Paryżem tylko będąc tu na chwilę. Ceny nieruchomości przekroczyły możliwości nawet wyższej klasy średniej. Paryż zaczyna być miastem muzeum.
 Dziś każdy miał szansę zostać w nim królem lub królową. W cukierniach paryskich kolejki jak w Polsce w tłusty czwartek.


Tysiące galettes des rois, a w każdej "la fève"... kto natrafi na nią w swoim kawałku, zasłuży na koronę. 
Galette des rois to ciasto francuskie (koniecznie bardzo maślane) wypełnione masą migdałową. Proste i pyszne. Przepisów znalazłam sporo. Pod tym linkiem: przepis Pascala Brodnickiego. Za rok może odważę się zrobić sama. Dziś nie dostałam korony, ale w południe zrobiłam obchód cukierni pod moim domem... A było co oglądać. Pierre Herme, Gerard Mulot.

U pierwszego kupiłam croissant z masą migdałową, malinami i płatkami róż, u drugiego moją ulubioną bagietkę.
Obserwowałam staruszki na targu, które o jednej kiełbasie rozmawiały jak o niezłej sukience na wystawie. Takie rzeczy tylko we Francji. I dzisiaj przez chwilę czułam się królową... Jutro wracam do roli kopciuszka... już w Berlinie. Czas zejść na ziemię.

January 1, 2013

NOWY ROK

Cudownego roku, szczęśliwej trzynastki, niezawodnej intuicji, która wskaże Wam najlepszą dla Was drogę i wielkiej pasji we wszystkich aspektach życia (w kuchni, miłości, pracy...). Dbajcie o zdrowie, aby nie mieć żadnych ograniczeń, poza własną wyobraźnią. :)

Podobno jak zaczniemy rok, taki będzie do końca. Patrząc na mój pierwszy dzisiejszy widok, czuję, że przełamię fatum trzynastki.

PARYŻ 1.1.2013 by Margotka

December 26, 2012

ŚWIĘTA ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH – lepiej późno niż później

Mój blog prawie zamarł. Praca wciągnęła mnie tak samo jak kiedyś gotowanie i fotografowanie.
Na wszystko jest czas. Idę teraz za intuicją i na razie mnie nie zawodzi.
Po Berlinie wylądowałam na 4 dni w domu. W tym czasie upiekłam 4 chleby, 4 makowce, zrobiłam ulubioną zupę grzybową mojej Mamy, rybę w domowej wędzarni, kompot z suszu z kardamonem, goździkami i anyżem. Spędziłam kameralną Wigilię z bardzo skromnym menu, na przekór polskiej tradycji, a jakże! Obejrzałam film, który najlepiej nastraja mnie na święta "To właśnie miłość" (Love Actually).
A wczoraj spakowałam walizkę i poleciałam dalej w świat. Kierunek Paryż. Jest pięknie. Na Place de la Concorde znów stoi wielkie koło całe w białych światłach. Wprawdzie znów będę dużo pracować, ale spróbuję odwiedzić wieczorem Boulevard Haussman i sprawdzić małe teatrzyki dla dzieci na wystawach Galerie Lafayette i Le Printemps. Mieszkam w sercu Saint Germain des Pres. Mam pod nosem Pierre'a Marcolini i Gerarda Mulot. Nie znam drugiego miasta tak pięknego jak Paryż. La vie est belle. Czego i Wam życzę. Spokojnych poświąt :) Lepiej późno niź później.

Ponieważ na emigracji nie mam za bardzo czasu na ślęczenie w kuchni, wymyślam ciasta szybkie i łatwe. Wypróbowałam pierwszy raz gotową masę makową. Miła niespodzianka. Wystarczy ją lekko podkoloryzować pomarańczową nutą. Przepis dla tych co pościli całe święta i nie mają jeszcze dosyć słodyczy :)

MAKOWIEC EKSPRESOWY
(przepis własny)

Porcja na 4 średnie makowce
ciasto drożdżowe:
4 jaja (całe)
130 g cukru
100 ml śmietanki kremówki 30%
150 ml mleka
6 g suszonych drożdży
130 g masła
650 g mąki pszennej

• jaja utrzeć z cukrem
• droższe rozpuścić w ciepławym mleku i śmietance
• dolać do jajek z cukrem
• dodać mąkę i wyrobić ciasto
• dodać roztopione masło i ręką delikatnie wgnieść je w ciasto
• odstawić pod szmatką do wyrośnięcia

2 puszki masy makowej z bakaliami
1 paczka skórki pomarańczowej
garść rodzynek 
likier pomarańczowy

• rodzynki zalać likierem pomarańczowym i podgrzać - odstawić żeby nasiąknęły likierem
• masę makową wymieszać ze skórką pomarańczową i rodzynkami
• wyrośnięte ciasto podzielić na 4 części (mniej więcej jedna garść na 1 makowiec) - mnie zostało jeszcze ciasta na 4 małe drożdżówki z serem.
• podsypać mąką i rozwałkować (ja robię ciasto bardzo cienkie)
• rozłożyć masę na cieście, zawinąć trzy boki do środka i zwinąć dość ściśle
• makowce wyłożyć na papier do pieczenia w keksówkach, żeby się za bardzo nie rozlazły, zawsze zawiniętą stroną na dół (mniejsza szansa, że się otworzą)
• wierz smaruje jajkiem z mlekiem
• piec ok 45 minut w 180 stopniach na termoobiegu
A dla tych, którzy nie uznają półśrodków, mój stary ulubiony przepis na rogale z białego maku i marcepanu.
A bientot!

November 17, 2012

CHLEB CYTRYNOWO-ŻURAWINOWY

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
W ciągu miesiąca moje życie stanęło do góry nogami. Zupełnie niespodziewanie trafiłam na kilka miesięcy do Berlina. Nagła przeprowadzka i nowa praca sprawiły, że zaległości są coraz większe.
Międzynarodowe święto chleba dawno za nami. Zamiast relacji z paryskiego Salon du Chocolat, chleb, który wymyśliłam właściwie od zera, właśnie w Święto Chleba. To jednak dowód na to, że inspiracje mogą przyjść z kierunku zupełnie nietypowego. Długo szukałam tematu dla chleba, który będzie zupełnie inny niż wszystko co do tej pory jadłam. Tym razem zaczęło się od kosmetyku: cytrynowo–żurawinowy scrub cukrowy Pat&Rub. Co może się stać w kuchni po wyjściu z łazienki :)

CHLEB CYTRYNOWY Z ŻURAWINĄ I JOGURTEM
przepis własny

70 g czynnego zakwasu (użyłam żytniego, ale może lepszy będzie pszenny)
450 g mąki special pizza Napoli (można zastąpić pszenną chlebową)
300 g mąki pszennej
18 g soli
180 g jogurtu naturalnego
120 g mleka
250 g ciepławej wody
4 g suszonych drożdży
skórka z jednej dużej cytryny
70 g miodu
100 g suszonej żurawiny


• składniki dokładnie wymieszać
• odstawić pod przykryciem na pół godziny
• przełożyć na blat wysypany mąką
• uformować bochenek jak na zdjęciu (składamy 4 strony do środka, odwracamy do góry nogami, formujemy okrągły bochenek)
• bochenek przekładamy do koszyka lub garnka podobnego gabarytami do tego w którym będziemy piec chleb*
• naczynie powinno być na tyle głębokie, żeby móc garnek przykryć – gwarantuje to ładne wyrastanie
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
 
• gdy chleb wyrośnie przekładamy chleb z papierem do żeliwnego garnka nagrzanego do 250 C (ok. 20 minut w piekarniku)
• wierzch można naciąć na wierzchu na przykład w kratkę
• chleb w moim piekarniku piecze się ok 50 minut w 230 stopniach (w garnku żeliwnym z przykrywką)
* od dawna wykładam naczynie do wyrastania papierem do pieczenia, tak aby móc łagodnie przełożyć wyrośnięty chleb do nagrzanego garnka
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Chleb jest najlepszy pierwszego dnia z masłem i konfiturą pomarańczową lub figową.
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Można go też upiec w dwóch keksówkach. Wówczas, pieczemy go ok 35-40 minut w 230 C.

Przeglądając kilka blogów w Międzynarodowe Święto Chleba, najbardziej zaskoczyła mnie znowu Monika (i czuję, że dopiero się rozkręca:). Przy jej chlebie konopnym, ja wyglądam jak konserwatysta roku :) 

A tutaj moja inspiracja Made in Poland ;) 
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

October 29, 2012

JESIENNY PARYŻ

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Przełom października i listopada nie jest najlepszym momentem na podróże do Paryża jeśli lubi się chodzić godzinami po mieście i nie ma się wielkich chęci na zakupy. Choć jesień dopiero się tu rozwija, temperatury znacznie spadły i budżet na herbaty i "prąd" znacznie wzrastają o tej porze roku :) Jest to jednak znakomity moment dla miłośników fotografii. W Paryżu właśnie rozpoczął się Miesiąc Fotografii, w ramach którego sporo ciekawych wystaw, a nawet kilka polskich akcentów: wystawa "Polskia Fotografia w Paryżu i na Świecie", Bogdan Konopka, Gabriela Morawetz, Ryszard Horowitz i wiele ciekawych wystaw ze świata. W Europejskim Domu Fotografii już można obejrzeć  wystawę Claude'a Nori "Fotograf i wydawca". Szczególnie część jego fotografii jest godna polecenia. Tematem jest szczęście, wyzwanie, które autor podejmuje niejako z przekory wobec tego jak łatwo uchwycić jest brzydotę, mizerię i tragedię. W drugiej sali – prace fotografów związanych z legendarnym CONTREJOUR, wydawnictwem, które odkryło i promowało fotografów takich jak: Bernard Plossu, Mario Giacomelli, Sebastiao Salgado.
W tym samym miejscu można obejrzeć wystawę Alice Springs, czyli żony Helmuta Newtona.

Największym wydarzeniem jest jednak wystawa Edwarda Hoppera.
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Bardzo imponująca. Świetną rekomendacją jest artykuł w aktualnym Air France Magazine (str. 18-19) – do przeczytania również online.  Na wystawie zobaczymy nie tylko obrazy Hoppera, ale również jego wielkie inspiracje: obrazy Degas i projekcje fotografii Atgeta. Na końcu wystawy prace fotografa – Philip-Lorca diCorcia. Bardzo godne uwagi. Piękna praca ze światłem i przemyślana kompozycja.

Po wystawach zawsze warto kupić makaroniki lub choćby pain au chocolat - pistache w LA DUREE
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Lub pójść do dzielnicy łacińskiej na słone naleśniki...
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Oczywiście wizyta u Gerarda Mulot obowiązkowa (moje ulubione bagietki na zakwasie i parę niezłych ciastek).

Poprzednie wpisy związane z Paryżem znajdziecie tutaj.  Niestety moja ulubiona restauracja L'Annexe de Montmartre została przejęta przez dwie dziewczyny. Ceny ani dania nie przypominają już tych u dwóch uroczych chłopaków... Strona internetowa też już nie zachęca. Czas na nowe odkrycia...
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

October 23, 2012

GULASZ Z JAGNIĘCINY Z CIEMNYM PIWEM

Nie wyrabiam się zupełnie. Mam ok. 3000 niewywołanych zdjęć. Zanim je wezmę na warsztat będzie zima. Dlatego bez zbędnego komentarza, relacja z zaległych warsztatów z Tomkiem Jakubiakiem (podobno znanym kucharzem z tv – ja nie znam za bardzo, bo telewizora nie posiadam :)  i Maciejem Chołdrychem – sensorykiem i trenerem piwnym. Organizatorem warsztatów był producent piwa Książęce.

Warsztaty odbyły się w SmArt Studio przy ul. Hożej w Warszawie. Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Świetny klimat i duża fotogeniczność.  


Piwo jest u mnie na jednym z ostatnich miejsc napojów bardziej lub mniej rozluźniających. W miarę dojrzewania oswajam się powoli z piwem pszenicznym, szczególnie w upały, które minęły na czas jakiś, zapewne dłuższy niż krótszy. Do piw innych niż pszeniczne nie przekonałam się nadal. Od dziecka nie lubię goryczy, pszeniczne na szczęście jej nie ma za wiele.
Czego się dowiedziałam o tym gatunku...
Na przykład, tego że piwo po "kręceniu szklanką" przez ok. 20 sekund odkrywa przed nami wyraźnie wyczuwalne nuty zapachowe (np. cytrusy). Że pszeniczne pieni się bardzo, bo pszenica ma inny układ białek. Że nadaje się świetnie do wędzonych przystawek (np. sera wędzonego). Ja zawsze lubiłam je do ostrych potraw, acz znawca polecał do nich Lagera Czerwonego. Ot niespodzianka. Również temperatury serwowania piwa różnią się w zależności od gatunku. Najchłodniejsze podaje się piwo pszeniczne: ok. 1,4 st. C, Czerwony Lager 2,5 st C, a najmniej schłodzone piwo ciemne: 4,7 st C.

To ostatnie piwo interesowało mnie jednak w zupełnie innych celach niż gaszenie pragnienia. Jednym z moich ulubionych ciast jest piernikowa babka na Guinessie. Jadłam ją w kilku wydaniach zrobioną przez Liskę.  Z pewnością wypróbuję Ciemne Łagodne w tym przepisie. Chyba, że ktoś zrobi to przede mną i podzieli się doświadczeniem.

Po degustacji płynów zaczęło się ostre gotowanie według przepisów Tomka Jakubiaka. Ile osób tyle potraw. Zdecydowanie za dużo. Ani nie dało się wszystkiego spróbować, ani podpatrzeć co gotują inni. Wybrałam sobie na warsztat gulasz jagnięcy duszony w ciemnym piwie z dodatkiem ziaren kawy. To był pierwszy wykonany gulasz w moim życiu. Mięsa wolę zdecydowanie w krótkiej obróbce termicznej. Smak był ciekawy. Gorycz piwa trochę mi przekadzała, ale dla osób na ten smak mało wrażliwych, potrawa godna polecenia, choć najmniej fotogeniczna.:) Przepis znajdziecie na załączonym filmie.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popular Posts