Na ekrany polskich kin, za sprawą dystrybutora filmów ważnych i często niewesołych,
Gutek Film, wchodzi właśnie film
"Jiro śni o sushi" Davida Gelba. O tym, że sztuka kulinarna jest coraz częstszym tematem filmowym wiadomo od dawna, ja sama zaczęłam się interesować kulinarnymi celebrytami dzięki pięknej serii dokumentów
Inventing Cuisine. Do dziś pamiętam najlepszy z tej serii film o
Michelu Bras, nieparyskim i skupionym na naturze Aubrac czarodzieju. Chyba ze wszystkich sylwetek francuskich szefów kuchni, to Michel Bras najbardziej kojarzył mi się z Jiro, choć kulturowo dzieli ich wszystko.
|
Fot. materiały prasowe |
"Jiro śni o sushi" to film o 85-letnim Jiro Ono, który od najmłodszych lat robi wyłącznie sushi. Jego tokijska restauracja ma trzy gwiazdki Michelina, mimo iż jest całkowitym zaprzeczeniem francuskich splendorów. Czyli jednak chodzi o perfekcyjne potrawy, a właściwie garstkę ryżu z plastrem morskich przysmaków. Pełnometrażowa opowieść została świetnie zilustrowana muzyką Philipa Glassa.
Film zachwyca, ale jest też dobrym lekarstwem na marzenia o Japonii. Kultura tego kraju, jego tradycja są nam bardzo odległe i dlatego trudno zrozumieć Jiro. Patrzyłam na niego z lekkim przerażeniem zmieszanym z podziwem. Jiro to pasja i niezwykła dyscyplina. Kilkadziesiąt lat celebrowania kilku gestów daje mu pełnię szczęścia. Coś co dla Europy jest mało wyobrażalne. Mimo wszystko film wzrusza, choć mnie na chwilę wyleczył z marzeń o wyjeździe do Japonii ;) Synowie, którzy wzięli się "znikąd", matka, o której nie wspomina, żona, której nie ma. To film bez kobiet. Pewnie mężczyźni odbiorą go inaczej ;) Pozycja obowiązkowa dla miłośników kulinariów i kultury japońskiej. Film zawiera sceny drastyczne z udziałem ryb :)
Niezła recenzja w Wysokich Obcasach.
1 comment:
Wybieram się, może nawet dziś. Jestem bardzo ciekawa treści, obrazów, przekazu...
Pozdrowienia :-)
Post a Comment